Zasłony - czyli mój wkład w szkołę moich dzieci

Szyjąca Mama musi się czasem liczyć z pracami społecznymi. W zeszłym roku zostałam poproszona o uszycie zasłon do szkoły. Troszkę się temat rozciągnął w czasie, bo był problem z materiałem, potem narodziny Helenki... Finalnie materiał dotarł do mnie miesiąc temu z prośbą o wyrobienie się do końca maja. Materiał świetny - Boussole STOF Impressions de Nature, z motywami busoli, kotwicy i węzłów.
Wydawałoby się, że to żaden problem uszyć zasłony. Podwinąć górę i dół, doszyć taśmę, zawinąć brzeg fabryczny - pikuś. Ale rozmiar przedsięwzięcia podniósł trochę poprzeczkę - 6 zasłon o wymiarach 160 na 260. Gdzie to wymierzyć, jak równo zaznaczyć, jak spasować motywy, skoro część materiału już została odcięta (ok. 1/3)...? 
Codziennie myłam podłogę w salonie, żeby rozłożyć tkaninę, zaznaczyć wzdłuż nitki krawędzie podwinięcia i cięcia. Zanim usiadłam do maszyny minęły ponad 3 tygodnie (miałam dużo przerywników). Przy maszynie siedziałam już tylko dwie godziny. A oto efekt:
 
Chłopaki z Żagli mają piękne żeglarskie zasłony.

A przy okazji mogłam porównać taśmy do marszczenia materiałowe i plastikowe. Zabrakło mi kawałka materiałowej taśmy i ze swoich zapasów wybrałam taśmę o zbliżonych parametrach marszczenia ale plastikową (ewidentnie do firan nie do zasłon). To nie była moja najlepsza decyzja... Efekt niby ten sam, ale nakład pracy zdecydowanie większy. Plastikowa taśma jest bardziej męcząca do szycia. Igła gorzej w nią wchodzi, sama taśma gorzej przesuwa się po transporterze. A to sprawia, że szyje się wolniej i trudniej.

Komentarze