Unieruchomiona - pierwsze wrażenia z działania serwisu overlocka

Niestety stało się. W środę zepsuł mi się overlock. Tak, mój świeżutki overlock Singer zepsuł się po dwóch miesiącach pracy... Wydawało mi się, że złamał się dolny chwytacz. Wczoraj overlock ruszył do serwisu, do przyszłego tygodnia nie ruszę ze spódnicą do flamenco, bo byłam w trakcie obrzucania falban...
 
To się nazywa złośliwość losu. Minione dwa tygodnie spędziłam z dala od maszyny. Sporo było obowiązków rodzinnych i Hela była bardzo wymagająca. A jak wreszcie w tym tygodniu ruszyłam znowu z szyciem. to maszyna mnie zatrzymała... 
Zastanawiałam się, czy przyszywać teraz te na wpół obrzucone falbany i dokończyć obrzucanie po przyszyciu, czy czekać... Na razie czekam. 

A tym czasem podzielę się z Wami moimi wrażeniami z serwisu Arki (odpowiadającego za Lidlowego Singera). W środę zadzwoniłam pod numer z instrukcji obsługi. Pod wskazanym numerem jest tylko fax i należy mieć przygotowana kartkę i długopis aby szybciutko zapisać właściwy numer do serwisu. Albo można zadzwonić drugi raz... 
Pod właściwym numerem Panowie są nadzwyczaj uprzejmi i wszystko mi wyjaśnili. A mianowicie, że złamanie chwytacza nie podlega gwarancji - bo to uszkodzenie mechaniczne, więc będę musiała zapłacić za część, ale serwis gwarancyjny mam gratis. Razem z transportem. Dostałam numer do kuriera i dane do wysyłki. Pan obiecał, że w przyszłym tygodniu maszyna do mnie wróci. Umówiłam kuriera na następny dzień i pożegnałam overlocka. 
Już dziś popołudniu zadzwonił Pan z serwisu - bardzo uprzejmy - z zapytaniem, kto mi powiedział, że chwytacz jest złamany. Z zaskoczeniem odparłam, że sama to zauważyłam (bez dumy, jako totalny laik): bo zaraz po pierwszej dziurce nawlekacz się kończył, a wcześniej miał dwie... Pan mnie oświecił, że nawlekacz jest cały tylko wymagał regulacji (chyba z nerwów wzrok mi płatał figla..), maszyna jest wyregulowana, naprawiona, nie wymaga płacenia za części i jeśli zdążą nadać ją dziś kurierowi, to jeszcze dziś do mnie wyruszy, ale raczej mam się nastawiać, że wyślą ją w poniedziałek. Przy okazji zostałam poinstruowana (bardzo uprzejmie), że nie należy ciągnąć za materiał, tylko lekko go prowadzić, żeby nie wygiąć igły, która może zahaczyć o chwytacz i nie tylko go wygiąć ale i połamać. Bardzo podziękowałam. Jak maszyna wróci do mnie we wtorek to będę mogła napisać, że jestem bardzo zadowolona z serwisu.
Już się nie mogę doczekać wtorku. Nie wiem jak ja mogłam żyć bez overlocka...

Pod jego nieobecność zajęłam się spódniczkami baletowymi. Tiul pocięty już czekał. Połowa czekała na wszycie w pasek do zamówionej spódniczki baletowej:
a druga połowa na marszczenie do pettiskirt dla Werci:
 To dopiero połowa falbanki do jednej warstwy:
 
Wracam do szycia, bo spódniczki baletowe jutro mają powędrować do swoich nowych właścicielek.

Komentarze