Tęsknota za szyciem

Oj dawno nic nie pisałam... Niewiele też zrobiłam... A wszystko to "z winy" mojej najmłodszej córeczki, która choć malutka, ma ogromne wymagania i od prawie dwóch miesięcy pozwala mi co najwyżej na maszynę popatrzeć tęsknym wzrokiem.
Jeszcze w ciąży udało mi się wyhaftować ten widoczek:

Skończyłam go już w szpitalu, dwa dni przed porodem. I zaczęłam kolejny. Pierwszy na malowanej kanwie:

Zastanawiam się, czy zdążę go skończyć zanim znajdę ramki do obu... Teraz haftuję tylko wieczorami, jak nie padam na nos... Helenka w odróżnieniu od reszty rodzeństwa nie pozostawia mi zbyt wiele czasu "wolnego". Mało śpi, dużo je, a w przerwach każe się nosić albo płacze...
A czeka mnie jeszcze przepikowanie ochraniacza na łóżeczko. Ochraniacz czekał do wczoraj na nowe wypełnienie bo kupiona zawczasu setka okazała się być za cienka...a dwieście pięćdziesiąt mam nadzieję wystarczy...
Ochraniacz jest dwustronny. Z jednej strony jest czarno-biały, na pierwsze miesiące (które właśnie mijają...):

Z drugiej strony jest kolorowy, na później:

Do uszycia ochraniacza wykorzystałam wąskie pasy bawełny, które kiedyś okazyjnie zakupiłam, Dorzuciłam do tego dwie aplikacje od siebie (to moje pierwsze aplikacje, więc nie są zbyt wybitne) - motylka widać na zdjęciu. Przy okazji zrozumiałam dlaczego w nowych maszynach stopki do aplikacji są przezroczyste...ja szyjąc na starej maszynie używałam zwykłej stopki i nie zawsze udawało mi się zachować linię krawędzi aplikacji... zabrakło podglądu...
Nie mogę się doczekać tego pikowania -  to będzie mój pierwszy raz i uznałam, że na początek wystarczy proste przepikowanie, bez szaleństw, to może się uda i bez wpadek:)