Ach co to był za Bal!

Oj, dużo dni minęło od mojego odliczania, ale spędziłam 8 dni w szpitalu i sama nie mogłam się cieszyć moim prezentem a co dopiero chwalić się nim. Ale jestem już w domu, prezent wisi na ścianie i prezentuje się tak:

Zaczęłam go haftować gdy zaszłam w pierwszą ciążę. To było prawie 9,5 roku temu. Haftowałam przez ciążę i czas karmienia a potem zabrakło mi czasu i praca poszła w odstawkę. Potem była kolejna ciąża i znów haftowałam w ciąży i czasie karmienia (tym razem krócej) i znów praca poszła w odstawkę. Kiedy zaszłam w trzecią ciążę uznałam że to znak dla mnie i muszę skończyć mój Bal. Znowu haftowałam w czasie ciąży i karmienia i udało mi się skończyć tuż przed odstawieniem córki od piersi. Uznałam że Bal skończony i moja prokreacja też:)
Niestety dopiero teraz zebrałam się żeby naciągnąć kanwę i dać ją do oprawienia. Żałuję że tyle zwlekałam. Mogłam już ponad 2 lata cieszyć się obrazem na ścianie. Efekt tak mi się spodobał, że postanowiłam znaleźć kolejny obraz do wyhaftowania. Tylko trochę mniejszy... (ten ma 45 na  67cm)

A będąc w szpitalu dokończyłam moje dziewczyny i jak tylko kupię ramki to pochwalę się efektem końcowym.

Komentarze

  1. O Matko, to jest rewelacyjne :D
    Piękny obraz i jaka fajna pamiątka- bo pewnie za każdym razem gdy na niego spojrzysz pomyślisz o swoich dzieciach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny! Wygląda jak żywy.
    Dobrze że już w domu jesteś, nikt nie lubi szpitali.

    OdpowiedzUsuń
  3. śliczny obraz, napracowałaś się :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne, ciekawy pomysł :) Świetna ciążowa pamiątka

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Wam bardzo za pochwały.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Kamilko efekt, efekt jest niebywały!
    Piękny obraz sobie wybrałaś, jest wart każdej minutki.

    Posyłam Ci moc serdeczności kochana :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz