Do czego przydaje mi sie kurs szycia? Czyli fioletowa spódniczka...

Nie znajdowałam ostatnio czasu, żeby zajrzeć do internetu, ale to się zmieni. Skończyłam parę rzeczy, finiszuję kilka, więc na dniach pooglądam sobie blogi moich gości.
A na razie pochwalę się moją fioletową spódniczką z mega zakładkami:
Nie wiem jak zrobić zdjęcie, żeby wyeksponować obfitość tych kontrafałd, zwłaszcza środkowej. Kolor jest niestety nieco przekłamany - w oryginale zbliżony jest do koloru czcionki...
A tutaj zbliżenie na pasek i kontrafałdki - od środka na zewnątrz każda kolejna jest o połowę mniejsza:
A tu pasek, chyba niezbyt udane to zakończenie, ale następne będzie lepsze...
Widziałam taką spódniczkę w którejś Burdzie, niestety nie posiadam tego numeru więc wykrój zrobiłam z głowy. Do tego właśnie przydaje się kurs szycia. Wiele rzeczy można uszyć patrząc tylko na zdjęcie...Mam już w planach kolejną spódniczkę z kontrafałdami - tylko z nieco mniejszymi, za to z szerszym paskiem.
A na warsztacie mam koszulę wizytową - już tylko podwinąć i obszyć dziurki... Ona też jest z własnego wykroju, a dokładniej z tego czego uczę się na kursie.
A jak mój synek wróci z przedszkola to pokażę wam co tak naprawdę trzymało mnie z dala od komputera, co musiałam koniecznie uszyć w zeszłym tygodniu...

Komentarze

  1. Myślałam o Tobie w tygodniu i zastanawiałam się dlaczego Cię nie ma :) Spódnica jest przepiękna!!!! na pewno ślicznie się układa podczas chodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładny kolor ma ta spódnica. a przy zamku nie wygląda tak źle. ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do mnie po wyróżnienie :)))
    kolorowyswiatkatarzyny.blogspot.com
    Pozdrawiam :))))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz