Nie zastanawiając się zbyt długo (bo czasu mało) zaprojektowałam kopertówkę. Wybrałam nietypowy matreiał - jestem praktyczna, torebka ma pasować do sukienki, do której nie pasuje żadna z moich torebek - fioletowa wełna pozostała z urodzinowej sukienki z końca lat 60-tych. Kupiłam szybciutko frędzelki i łańcuszek - bo to oprócz pereł atrybuty lat 20-tych - i zabrałam sie za szycie. Ponieważ torebka ma być praktyczna (ma pomieścić niezbędnik diabetyka) musi być wieksza niż typowe kopertówki lat 20-tych. Niestety odkryłam to po zakupie frędzelków... Na finiszu odrzuciłam pasek z łańcuszka jako niezbyt mi pasujący (ale eufemizm...) i doszyłam wąski, długi pasek z tej samej wełny. Na podszewkę użyłam grube wzorzyste płótno, ale i tak dodatkowo usztywniłam środkową część plastikową wkładką. I oto efekt:
Wczoraj, jeszcze bez paska, torebka prezentowała się na urodzinach naszego znajomego, wraz z sukienką, która ośmieliła się mieć projekt 3 lata starszy od jubilata:)
Już ją polubiłam...
śliczna torebka :) bardzo mi się podoba, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń