Trudne początki

Moja przygoda z szyciem zaczęła się wiosną zeszłego roku. Troszkę skłoniło mnie do tego życie - gwałtownie straciłam 7 kg i 1-2 rozmiary. Niewiele rzeczy z mojej szafy kwalifikowało się do założenia. Jednorazowa wymiana garderoby nie wchodziła w grę. Uznałam, że trzeba wszystko pozwężać. Moja Mama zgodziła się zwęzić mi spodnie ale kazała pożegnać się z kieszeniami... Hmm... nie o to mi chodziło...
Postanowiłam więc nauczyć się zwężać ubrania, a przy okazji szyć nowe...
Na początek zażyczyłam sobie na urodziny maszynę do szycia - miała być niedroga i prosta w obsłudze, nie chciałam się za szybko zniechęcić, a jeśli już okażę się beztalenciem, miałam nie żałować zbyt dużego wydatku.
Zaczęłam szperać po forach internetowych wyszukując wszelkich wskazówek  dotyczących wyboru maszyny i podstaw szycia...
Tak trafiłam na cudowne forum szyjemy-po-godzinach, a później na papavero.
Wyszukałam też na allegro kilka książek o szyciu Zofii Hanus. Niestety okazały się dla mnie niezbyt zrozumiałe...
Na pierwszy strzał postanowiłam wybrać coś, czego nie miałam pokazywać ludziom...coś do użytku domowego. Wybrałam fartuszek kuchenny, a nawet od razu dwa, ale nie dla mnie, bo takowy już miałam, ale dla moich dwóch małych pomocników.
Znalazłam dwa tutoriale w internecie:
jeden na www.tipy.pl , drugi na www.wielkiezarcie.com . Ten drugi okazał się nadzwyczaj pomocny.
Uszyłam według niego oba fartuszki dla moich synków. Wykorzystałam stare niemowlęce przescieradełko, bo bałam się za pierwszym razem ciąć cos wartościowszego.
Ten był pierwszy:

Na początku lamówke robiłam sama, z cienkiej zasłonki - oblamowałam nia kieszonke i poddałam się. Cięcie tak delikatnego materiału po skosie trochę mnie przerosło. Nastepnego dnia kupiłam gotową lamówke i oblamowałam nia resztę fartuszka.


Drugi, mniejszy poszedł mi zdecydowanie łatwiej, choć jeszcze nie idealnie:

Jak widać najtrudniejsze okazały się narożniki:

Komentarze

Prześlij komentarz