Oj, dużo dni minęło od mojego odliczania, ale spędziłam 8 dni w szpitalu i sama nie mogłam się cieszyć moim prezentem a co dopiero chwalić się nim. Ale jestem już w domu, prezent wisi na ścianie i prezentuje się tak:
Zaczęłam go haftować gdy zaszłam w pierwszą ciążę. To było prawie 9,5 roku temu. Haftowałam przez ciążę i czas karmienia a potem zabrakło mi czasu i praca poszła w odstawkę. Potem była kolejna ciąża i znów haftowałam w ciąży i czasie karmienia (tym razem krócej) i znów praca poszła w odstawkę. Kiedy zaszłam w trzecią ciążę uznałam że to znak dla mnie i muszę skończyć mój Bal. Znowu haftowałam w czasie ciąży i karmienia i udało mi się skończyć tuż przed odstawieniem córki od piersi. Uznałam że Bal skończony i moja prokreacja też:)
Niestety dopiero teraz zebrałam się żeby naciągnąć kanwę i dać ją do oprawienia. Żałuję że tyle zwlekałam. Mogłam już ponad 2 lata cieszyć się obrazem na ścianie. Efekt tak mi się spodobał, że postanowiłam znaleźć kolejny obraz do wyhaftowania. Tylko trochę mniejszy... (ten ma 45 na 67cm)
A będąc w szpitalu dokończyłam moje dziewczyny i jak tylko kupię ramki to pochwalę się efektem końcowym.
Zaczęłam go haftować gdy zaszłam w pierwszą ciążę. To było prawie 9,5 roku temu. Haftowałam przez ciążę i czas karmienia a potem zabrakło mi czasu i praca poszła w odstawkę. Potem była kolejna ciąża i znów haftowałam w ciąży i czasie karmienia (tym razem krócej) i znów praca poszła w odstawkę. Kiedy zaszłam w trzecią ciążę uznałam że to znak dla mnie i muszę skończyć mój Bal. Znowu haftowałam w czasie ciąży i karmienia i udało mi się skończyć tuż przed odstawieniem córki od piersi. Uznałam że Bal skończony i moja prokreacja też:)
Niestety dopiero teraz zebrałam się żeby naciągnąć kanwę i dać ją do oprawienia. Żałuję że tyle zwlekałam. Mogłam już ponad 2 lata cieszyć się obrazem na ścianie. Efekt tak mi się spodobał, że postanowiłam znaleźć kolejny obraz do wyhaftowania. Tylko trochę mniejszy... (ten ma 45 na 67cm)
A będąc w szpitalu dokończyłam moje dziewczyny i jak tylko kupię ramki to pochwalę się efektem końcowym.
O Matko, to jest rewelacyjne :D
OdpowiedzUsuńPiękny obraz i jaka fajna pamiątka- bo pewnie za każdym razem gdy na niego spojrzysz pomyślisz o swoich dzieciach :)
Piękny! Wygląda jak żywy.
OdpowiedzUsuńDobrze że już w domu jesteś, nikt nie lubi szpitali.
Przepiękny:) Patrzę i patrzę:)
OdpowiedzUsuńśliczny obraz, napracowałaś się :-)
OdpowiedzUsuńPiękne, ciekawy pomysł :) Świetna ciążowa pamiątka
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam bardzo za pochwały.
OdpowiedzUsuńWitaj Kamilko efekt, efekt jest niebywały!
OdpowiedzUsuńPiękny obraz sobie wybrałaś, jest wart każdej minutki.
Posyłam Ci moc serdeczności kochana :*