Dzieci mi rosną w zastraszającym tempie. A ponieważ zrobiło się zimno, to dzieciaki same zauważają, że nogawki spodni robią się za krótkie... A skoro uszyłam spodnie starszemu (i to dwie pary) to trzeba też uszyć młodszemu... Na szczęście spodnie przedszkolne to nie spodnie wizytowe, a zwykłe, w gumkę, z kieszonką w szwie. Takie spodnie mogę uszyć ekspresowo. Tak myślałam, dopóki nie uświadomiłam sobie, że te spodnie muszą być z welurowej dzianiny... A ja jeszcze dzianiny nie szyłam...
Nie ma co czekać z przerażeniem na ten pierwszy raz. Materiał mam (nic mnie nie kosztował, bo to nienoszone spodnie po Śp.Babci).
Myślałam nawet, że dwie pary spodni uszyję z nich dla Łukiego, ale chyba za długo myślałam i teraz co najwyżej 1,5 wyjdzie... Skonstruowałam formę (z małym błędem) i rozpoczęłam krojenie. I to był chyba najdłuższy etap powstawania tych spodni. Kręciłam formą, kręciłam spodniami. Nie mogłam dopasować, bo nie mogłam znaleźć długości... W końcu wycięłam na oko. I zaczęłam szycie.
O Matko! Jak to się rozciąga... a najgorsze, że nie chce się ściągnąć z powrotem... Miejscami wyszła falbanka na obrębianiu. Ale spodnie prezentują się porządnie. I udało się je uszyć w niecałe dwa dni. Gdyby nie etap przygotowawczy... to szycie zajęło mi 5 godzin.
Niestety flesz odmówił współpracy, może później uda mi się zrobić lepsze zdjęcia.
A ja chodzę dumna, bo nie poległam na szyciu dzianiny! Już myślę o tym co będę mogła uszyć... Na razie pokończę to co zaczęłam.
Nie ma co czekać z przerażeniem na ten pierwszy raz. Materiał mam (nic mnie nie kosztował, bo to nienoszone spodnie po Śp.Babci).
Myślałam nawet, że dwie pary spodni uszyję z nich dla Łukiego, ale chyba za długo myślałam i teraz co najwyżej 1,5 wyjdzie... Skonstruowałam formę (z małym błędem) i rozpoczęłam krojenie. I to był chyba najdłuższy etap powstawania tych spodni. Kręciłam formą, kręciłam spodniami. Nie mogłam dopasować, bo nie mogłam znaleźć długości... W końcu wycięłam na oko. I zaczęłam szycie.
O Matko! Jak to się rozciąga... a najgorsze, że nie chce się ściągnąć z powrotem... Miejscami wyszła falbanka na obrębianiu. Ale spodnie prezentują się porządnie. I udało się je uszyć w niecałe dwa dni. Gdyby nie etap przygotowawczy... to szycie zajęło mi 5 godzin.
Niestety flesz odmówił współpracy, może później uda mi się zrobić lepsze zdjęcia.
A ja chodzę dumna, bo nie poległam na szyciu dzianiny! Już myślę o tym co będę mogła uszyć... Na razie pokończę to co zaczęłam.
Fajowe porteczki! :) ja też szyłam niedawno z weluru..... katastrofa po prostu! nigdy więcej! tak się to cholerstwo siepie, że musiałam maszyny odkurzać i z oczu sobie paprochy wydłubywać ;). Pozdrawiam ciepło będę stałym obserwatorem bo szyjesz cuda :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za pochwały i zapraszam. Faktycznie welur siepie się niemożliwie, ale takie musiały być bo to mundurkowe.
Usuń